Książkirecenzja książka

Laura Thalassa „Zaraza” – recenzja

Dystopie to moja ulubiona podkategoria fantasy. Z pewnością zalicza się do nich powieść, w której pojawiają się czterej jeźdźcy zwiastujący koniec ludzkości. Tak właśnie zaczyna się seria, której autorką jest Laura Thalassa. Dwa pierwsze tomy pojawiły się niedawno w polskim tłumaczeniu dzięki wydawnictwu Filia. 

Zaraza, Wojna, Głód i Śmierć pojawili się nagle na Ziemi. Wraz z ich przybyciem wszelkie urządzenia przestały działać. Samoloty spadły z nieba, samochody przestały jeździć, światło i ciepła woda stały się luksusem. Ludzie zaczęli używać świeczek, a świat z powrotem stał się większy, ponieważ przemieszczanie się nie było już takie łatwe i szybkie. Jeźdźcy zniknęli tak nagle jak się pojawili i przez 5 lat nikt ich nie widział. Ludzkość musiała sobie jedynie radzić z nową rzeczywistością i zmienić priorytety. 

Pewnego dnia samotny jeździec o niebiańskiej urodzie powrócił. Nie robił niczego szczególnego. Po prostu jechał przed siebie przez kolejne wioski i miasta, a ludzie umierali z powodu wywołanej przez niego choroby w ciągu maksymalnie kilku dni. Nie oszczędzał nikogo, a jedynym ratunkiem była odległość od niego, chociaż nikt nie potrafił precyzyjnie jej określić. Dlatego kolejne miejscowości na jego prawdopodobnej trasie były ewakuowane. Nie brakowało jednak ludzi, którzy z różnych powodów zostali na miejscu. 

Sara służyła w straży pożarnej, ponieważ studia nad literaturą angielską po przybyciu jeźdźców nie wydawały się już tak potrzebne. Gdy Zaraza zbliża się do jej miasteczka, wraz z innymi ze swojej jednostki ciągnie zapałki, aby wyłonić osobę, która spróbuje pozbyć się jeźdźca. Nieszczęśliwie to jej przypada to zadanie. Wie, że musi podejść na tyle blisko, że nie uniknie zarażenia, ale ma zamiar przynajmniej powstrzymać Zarazę i dać pozostałym ludziom szansę na dalsze życie. Sara pełna wątpliwości i wyrzutów sumienia strzela do jeźdźca, a następnie podpala jego podziurawione ciało. Niestety nikt do tej pory nie zadał sobie pytania, czy można go w ogóle zabić. Następnego dnia Zaraza wygląda jak nowo narodzony i postanawia dać nauczkę ludziom. Zamiast zabić dziewczynę, jak robił to z wcześniejszymi zamachowcami, którzy chcieli się go pozbyć, robi z niej więźnia. Sara musi biec wiele kilometrów za koniem, do którego jest przywiązana, a jeździec nie zawraca sobie głowy takimi drobiazgami jak potrzeba jedzenia czy zimno doprowadzające dziewczynę na skraj śmierci.  

Zaraza w końcu bierze pod uwagę kruchość ludzkiego ciała i zaczyna zatrzymywać się w mijanych domach na noc, aby Sara mogła odpocząć i zjeść. Niektóre domostwa są puste, ale inne niestety nie. I tylko Sara została wybrana przez jeźdźca, aby nie zachorować. Pozostali umierają powoli na oczach dziewczyny, nieważne czy byli agresywni, czy ugościli podróżującą dwójkę jak dobrych znajomych. 

Zaraza to dystopijne romantasy, czyli połączenie dwóch podkategorii, które leżą u mnie na dwóch przeciwległych biegunach. Mimo tego bardzo wciągnęła mnie historia Sary i Zarazy. Praktycznie cała historia skupia się na tej dwójce, a mimo tego nie czuć nudy ani monotonii. Bardzo dobrze został przedstawiony rozwój relacji pomiędzy bohaterami oraz rozterki, jakie to wzbudziło w każdym z nich. Jeździec nie powinien chronić człowieka, skoro przybył zniszczyć ludzkość. A człowiek nie powinien ratować jeźdźca, gdy inni ludzie próbują się go pozbyć, aby powstrzymać szerzącą się zarazę. A jednak tam właśnie się dzieje. 

Cykl zapowiada się bardzo ciekawie i mam nadzieję, że szybko zostaną wydane kolejne części. Tom drugi, czyli Wojna został wydany równocześnie z Zarazą. Na kolejne przyjdzie nam pewnie poczekać, ale mam nadzieję, że będą równie intrygujące jak pierwsza książka. 

Za egzemplarz do recenzji dziękujemy WYDAWNICTWU FILIA
 
 

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH KSIĄŻEK? POLUB TĘ STRONĘ:
 
 

 

Katarzyna Satława Recenzent

Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.

Katarzyna Satława

Z wykształcenia filolog klasyczny, z zamiłowania kolekcjonerka książek, gier planszowych i gadżetów wszelakich. Uwielbia lektury, które przenoszą ją jak najdalej od szarej rzeczywistości, dlatego wraz z bohaterami chętnie przenosi się do czasów antycznych, średniowiecznych zamków, magicznych krain zamieszkałych przez smoki lub na Marsa w drodze na skolonizowany księżyc Jowisza. Nie przepada za romansami, za to historie o seryjnych mordercach i opętanych dzieciach czyta do poduszki.