Recenzja horroru „Padlina” Netflixa
Skandynawski horror Padlina to kolejna październikowa propozycja Netfliksa dla wielbicieli grozy. Akcja tego pełnometrażowego debiutu Jaranda Breiana Herdala rozgrywa się gdzieś w niedalekiej przyszłości. Ludzkość żyje w świecie po katastrofie nuklearnej, biedacy umierają na ulicach, inni w beznadziejnej sytuacji popełniają samobójstwa, wszyscy cierpią głód. Leonora, Jacob i ich córka każdego dnia walczą o przetrwanie w tym strasznym miejscu. Pewnego razu jednak pojawia się światełko nadziei – właściciel miejscowego hotelu chcąc ulżyć mieszkańcom, zaprasza ich na posiłek i pokaz spektaklu.
Film Herdala zaczyna się bardzo tajemniczo i to jedna z jego największych zalet. To nie jest kolejny horror bazujący na wyświechtanych schematach. To nie post-apokalipsa zombie, film o nawiedzonych domach czy klątwach. Właściciel hotelu zaprasza widzów do nietypowego uczestnictwa w spektaklu. Każdy z odbiorców musi założyć maskę, która będzie odróżniać go od aktorów. Do dyspozycji jest cały hotel, a uczestnicy mogą odwiedzać jego zakamarki, podążając za tym elementem fabuły bądź bohaterem, który akurat ich zainteresuje. Brzmi ciekawie, prawda? Wkrótce jednak na terenie budynku zaczną się dziać niepokojące rzeczy, a Leonora i Jacob stracą z oczu córkę.
Jeżeli szukacie czegoś pomysłowego i nietypowego na październikowy wieczór albo na zbliżające się Halloween, Padlina może was zaciekawić. Dzieło Herdala może się bronić właśnie próbą uniknięcia schematów i zaproponowania odbiorcom czegoś oryginalnego. Przez pierwsze dwadzieścia, trzydzieści minut trudno w ogóle sobie wyobrazić, w jakim kierunku podąży fabuła. Niestety jednak w miarę upływu czasu, kiedy już twórcy odsłonią wszystkie karty, film wyraźnie traci na jakości. Jak na złość, w drugiej połowie to właśnie schematy zaczynają rozbijać fajny początkowy pomysł, a do głosu zaczynają dochodzić typowe bolączki tanich horrorów: brak logiki czy absurdalne decyzje bohaterów. Ostatecznie fabuła okazuje się być bardzo pretekstowa, a film zdecydowanie zawodzi oczekiwania.
Padlina to kino grozy bazujące na bardzo ciekawym i tajemniczym punkcie wyjścia, przez długi czas dającym nadzieję na mroczną produkcję z fabułą, która może podążać w jakimś nieoczywistym kierunku. Niestety ta nadzieja wraz z upływem czasu się rozwiewa, im dalej w las, tym bardziej film Herdala staje się schematyczny i uproszczony, tak że w finale swoje spore oczekiwania mogłem skwitować jedynie obojętnym „meh”. Okej, to wciąż całkiem fajny zapychacz czasu, w sam raz pod jakiś halloweenowy maraton, ale raczej nic poza tym.
Padlina. Reżyseria: Jarand Breian Herdal; scenariusz: Jarand Breian Herdal; obsada: Gitte Witt, Thomas Gullestad, Thorbjorn Harr i inni; gatunek: horror; rok produkcji: 2020.
PRZECZYTAJ TAKŻE RECENZJĘ HORRORU DZIEŃ PAŃSKI
Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.