Recenzja filmu „Koty”
Rzadko zdarza się, żeby film został tak bardzo medialnie skrytykowany ponad pół roku przed premierą. Na Koty Toma Hoopera wylało się morze hejtu tuż po publikacji pierwszego zwiastuna. Wizualne przedstawienie tytułowych bohaterów w postaci humanoidalnych kotów o twarzach gwiazd wywołało lawinę śmiechu – efekt był groteskowy, brzydki a nawet straszny. Premiera filmu, który miał liczyć się w walce o Oscary skazana była na porażkę – produkcja zebrała fatalne recenzje i przepadła w box office.
Tom Hooper należy do cenionych przez Akademię reżyserów, właściwie wszystko, czego się dotknął – przyniosło Oscary. Począwszy od Jak zostać królem a na Dziewczynie z portretu skończywszy. Niemniej od początku Brytyjczyk jawi się również jako reżyser „bez pazura”, realizujący poprawne kino skrojone pod Oscary właśnie. O ile zawsze jego filmy stoją rozmachem, realizacją czy wybornym aktorstwem, są jednocześnie mdłe fabularnie, napuszone i wyrachowane. Doświadczony już również przy kinie muzycznym, nakręcił Nędzników z Ann Hathaway i Hugh Jackmanem, bierze na warsztat jeden z najsłynniejszych musicali wszech czasów – Koty Andrew Lloyda Webbera.
Absolutnie niesamowita plejada gwiazd (Judi Dench, Idris Elba, Ian McKellen, Jennifer Hudson, Taylor Swift…) śpiewa, tańczy i wygina się wdzięcznie, skacząc po bogatej scenografii. Okropne CGI będące największą bolączką tego filmu sprawia, że ich twarze wyglądają groteskowo, jakby doczepione do futrzastych ciał za sprawą kiepskiej aplikacji z telefonu. Ale nie chodzi jedynie o CGI, lecz o odważne, a zarazem dziwne pomysły twórców. Tańczące myszy, futro na futrze Judy Dench, seksualna niejednoznaczność postaci i wiele innych konfundujących kwestii. Jestem pewien, że czegoś takiego w kinie nie widzieliście od dawna. I albo kupicie tę konwencję z całym inwentarzem, albo zupełnie się od tej produkcji odbijecie. Jedno jest pewne – jeżeli twierdziłem że Hooper robił filmy mało odważne i bez pazura, to właśnie Koty wyróżniają się na tym tle odwagą, która jednak chyba nie do końca się mu opłaciła.
Pazura nie ma za to w historii, której w wersji kinowej po prostu brakuje. Prosta, pretekstowa fabuła może sprawdzać się na scenie, ale w dwugodzinnym widowisku kinowym po prostu męczy i nudzi. Szczególnie z uwagi na poważny nastrój filmu, który już u podstaw należało potraktować z należytym dystansem.
Jednocześnie Koty nie są filmem „tak złym” jak się go maluje. To przecież wciąż produkcja z rozmachem, piękną choreografią i piosenkami, które już dawno podbiły serca widzów – to wszystko w wielu miejscach po prostu działa (chociaż wykonanie kultowego „Memory” zdecydowanie nie wyszło). Koty to również mix aktorskiego talentu (choćby Idris Elba) z umiejętnościami wokalnymi (Taylor Swift, Jennifer Hudson). Zawodowi piosenkarze słabiej radzą sobie w partiach aktorskich (chociaż akurat aktorstwo wszystkich zostało tu sprowadzone do groteskowego performensu), ale ostatecznie każdy spełnia tu swoją rolę. Niemniej przy rozmiarze ambicji tej produkcji, wyszedł film boleśnie nieudany.
Koty. Reżyseria: Tom Hooper; scenariusz: Lee Hall, Tom Hooper; obsada: James Corden, Judi Dench, Jason Derulo, Idris Elba, Jennifer Hudson, Ian McKellen, Taylor Swift, Reberl Wilson, Laurie Davidson, Francesca Hawyard, Ray Winstone, Zizi Strallen i inni; zdjęcia: Crhstopher Ross; muzyka: Andrew Lloyd Webber; gatunek: musical; kraj: USA, Wielka Brytania; rok produkcji: 2019; data polskiej premiery: 3 stycznia 2020.
Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.