„Hex” – recenzja egzotycznego horroru
Wkraczający na ekrany polskich kin horror Rudolfa Buitendacha Hex to produkcja b-klasy z rodzaju tych, które często trafiają do TV Puls. Rzadko jednak takie filmy goszczą w kinach. Niski budżet, kiepskie aktorstwo, fatalne efekty specjalne i durna fabuła to jego cechy charakterystyczne. To wszystko jednak przy jednoczesnym braku napuszenia i udawaniu, że jest to coś więcej niż tani rozrywkowy horror. Koneserom podbnych klimatów może przypaść do gustu.
Akcja produkcji rozgrywa się w Kambodży, gdzie Ben poznaje atrakcyjną Amber, która szybko zdobywa jego serce. Zamiast ruszać z przyjaciółmi w dżunglę, bohater postanawia zostać na miejscu licząc na namiętny romans, który zresztą wkrótce się ziści. Problem w tym, że dookoła zaczynają się dziać przerażające rzeczy, wliczając w to przedziwne zgony, a samą Amber dotyka nietypowa choroba. Lokalni mieszkańcy sugerują, że może być opętana. Tymczasem okazuje się, że dziewczyna w dzieciństwie została odseparowana od nieżyjącej siostry bliźniaczki…
Hex to niezbyt ekscytująca mieszanka erotyki i grozy. Od płomiennego romansu przechodzimy do wątków opętania i demona. Scenariusz nic sobie nie robi ze swoich absurdów (uciekając przed napastnikiem bohaterowie umilają sobie czas seksem), wątki pojawiają się i znikają bez większego sensu, na co wpływ ma też kulejący montaż. Część fabularnych elementów zostaje spięte klamrą w finale, część zdaje się twórców w ogóle nie obchodzić. Całość wątpliwie zdobią drewniane dialogi i okrutnie kiepskie CGI wykorzytywane przy demonie. Jeśli już szukać pozytywów, to będą nimi atrakcyjne lokacje wykorzystane w filmie.
A jeśli już mowa o samych lokacjach, to historia powstania filmu może być bardziej ekscytująca od samego dzieła. Twórcy zdecydowali się bowiem nagrywać na terenie kambodżańskich pól śmierci, gdzie w latac 70 dokonano horrendalnej rzezi na ludności. Mieszkańcy mieli nalegać, aby ekipie filmowców towarzyszył buddyjski kapłan, co jednak nie ustrzegło ich przed tajemniczymi chorobami i niepokojącymi wydarzeniami. Pytanie, na ile te opowieści są prawdziwe, a na ile stanowią jedynie zgrabny chwyt marketingowy.
Z aktorów wyróżnia się jedynie Jenny Boyd, która stara się jak może, by spróbować przedstawić na ekranie wieloraki charakter swojej postaci – seksualną agresywność, niepewność, uległość i tak dalej. Scenariusz nie daje jej jednak zbyt wiele pola do manewru, bardziej niż na psychologię postaci stawiając na jej fizyczne aspekty.
Hex Rudolfa Buitendacha to film, który raczej nie obroni się wizytą w kinie, a powinien trafić bezpośrednio do telewizji. To typowy horror drugiej klasy, zrealizowany za niewielkie pieniądze, którego twórcy w żadnym aspekcie – począwszy od scenariusza a na postprodukcji skończywszy – nie starają się wykonać dobrej roboty. Mieszanka romansu i wątków demonicznych ma kilka niezłych momentów, ale zostają one zdominowane przez fabularne absurdy i głupawą historię.
ZOBACZ TERAZ RECENZJĘ FILMU „TOPIELISKO. KLĄTWA LA LLORONY”
Hex
Reżyseria: Rudolf Buitendach
Scenariusz: Christian Piers Betley, Rudolf Buitendach
Obsada: Ross McCall, Kelly Blatz, Adrian Hough, Jenny Boyd
Muzyka: Patrick Savage, Holeg Spies
Zdjęcia: Stefan Ciupek
Gatunek: Horror
Kraj: Kanada, USA
Rok produkcji: 2018
Data polskiej premiery: 10 maja 2019
Filmowy malkontent. W kinie docenia wyrazisty styl. Uwielbia kino Tima Burtona, Guillermo del Toro czy Wesa Andersona.