Recenzja komedii „Berek”
Wyobraźcie sobie, że 10 dorosłych facetów od blisko 30 lat gra w berka. Na co dzień prowadzą swoje życia, ale przez jeden miesiąc w roku interesuje ich tylko jedno – jak przekazać berka komuś innemu i jak się od niego ustrzec. A wszystkie chwyty są dozwolone. Klepiesz kumpla w plecy na pogrzebie jego ojca, czy zaskakujesz go podczas porodu dziecka na szpitalnej sali. Brzmi nieprawdopodobnie, ale to prawdziwa historia. Dziś ponad 50-letni przyjaciele w dalszym ciągu kontynuują swą kuriozalną zabawę, co możecie zobaczyć m.in. na Youtube. Ich pomysły na dopadnięcie ofiary bywają niekiedy niesamowite.
A na ekrany polskich kin wkroczyła równie absurdalna komedia oparta na tej niecodziennej historii. Oczywiście całość przetrawiona została przez hollywoodzką maszynerię, ale pomysł wyjściowy jest ten sam – piątka przyjaciół każdego maja gra w berka. Kto ostatniego dnia miesiąca pozostanie berkiem, będzie musiał żyć z utratą honoru cały rok. Jeden z nich jednak nigdy nie otrzymał berka – Jerry jest szybki, sprawny fizycznie, nieokiełznany i niemal szalony. Przeważnie więc pozostali kombinują, jak dorwać jego. Problem w tym, że Jerry zamierza wziąć ślub i zrezygnować z udziału w zabawie. Kumple mają więc ostatnią szansę, żeby go dopaść.
Największym problemem Berka jest fakt, że gagów nie starcza na cały film i jak to często w przypadku tego typu komedii bywa – najlepsze żarty zostały przedstawione w trailerze. Reszta to już humor opierający się na penisach, bluzgach i bolesnych upadkach. Tym samym brakuje tu wyraźnie scenariuszowego polotu, zdaje się że najlepsze momenty zostały zaczerpnięte wprost z życia, ale nawet te należało (nie koniecznie z dobrym skutkiem) hollywoodzko przerobić.
Tyle że chociaż nie jest jakoś specjalnie śmiesznie, to na pewno jest sympatycznie, głównie za sprawą bohaterów, bo to jednak bądź co bądź fajne postaci, a w powietrzu nieustannie unosi się duch przyjaźni. A na drugim planie są też ważne role kobiece, może jednak nieco zepchnięte na bok, ale wciąż wnoszące do produkcji pewne wartości. Helms, Johnson, Buress, Hamm czy Fisher z radością odnajdują się w swoich rolach i widać, że sami na planie bawią się równie dobrze, co ich bohaterowie. Może jedynie Renner, ze względu na charakter postaci i jej „niedostępność”, nie gra tak, by wzbudzić w widzu jakieś emocje. No może poza pragnieniem, żeby ktoś go wreszcie dopadł.
Jest więc Berek kinem bardziej przyjemnym, niż faktycznie śmiesznym. Nie znaczy to, że nie będziecie mieli okazji, żeby się uśmiechnąć, ale na nieustanne salwy śmiechu raczej nie powinniście liczyć. Jest to jednak kino zwyczajnie sympatyczne, mało spełnione scenariuszowo, ale w całym swoim absurdzie mówiące o kilku mądrych sprawach. Nie wiem, czy od razu powinniście gnać na to do kina, ale na niedzielny wieczór w TV będzie to film jak znalazł.
MOJA OCENA:
4/10
Berek
Reżyseria: Jeff Tomsic
Scenariusz: Rob McKittrick, Mark Steilen
Obsada: Jeremy Renner, Ed Helms, Jake Johnson, Hannibal Buress, Jon Hamm, Annabele Wallis, Isla Fisher, Rashida Jones
Muzyka: Germaine Franco
Zdjęcia: Larry Blanford
Gatunek: Komedia
Kraj: USA
Rok produkcji: 2018
Data polskiej premiery: 6 lipca 2018
Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.