filmrecenzja filmu

Recenzja filmu „5 braci” Spike’a Lee

Spike Lee powraca z nowym zaangażowanym filmem, który będzie miał spore szanse powalczyć o przyszłoroczne Oscary. Reżyser, którego niemal cała filmowa kariera koncentruje się na produkcjach związanych z tematyką czarnoskórych mieszkańców USA, począwszy od Malcolma X a na BlackKklansman skończywszy, również i tym razem wpisuje się w społeczno-polityczną tematykę. 5 braci to historia czarnoskórych weteranów wojny w Wietnamie, którzy współcześnie postanawiają powrócić do Azji, aby odnaleźć ciało swojego przyjaciela, który poległ w czasie wojny. Pragną także zdobyć zakopane przed laty złoto. Otwiera się przed nimi przygoda, która znów będzie mogła ich połączyć, ale otworzy również niezabliźnione rany i dramatyczne wspomnienia sprzed wielu lat.




U podstaw 5 braci to przewrotne kino przygodowe, film traktujący o męskiej przyjaźni oraz poszukiwaniu wybaczenia – tego najtrudniejszego, w którym chodzi o wybaczene sobie samemu dawnych błędów. To także antywojenny manisfest oraz próba zmierzenia się z tematem zespołu stresu pourazowego. Obie kwestie są bardzo popularne w amerykańskim kinie i wielokrotnie powracają w różnych wariantach. Także i nasi bohaterowie, dziś już w podeszłym wieku, ciągle tak naprawdę żyją dramatycznymi wydarzeniami sprzed lat. Faszerują się lekami, źle sypiają, bo dręczą ich wojenne koszmary, a gdy tylko usłyszą budzące złe skojarzenia dźwięki, jak chociażby wybuch petardy, zamierają z przerażenia. Ludzie, którzy przeżyli wojnę, nigdy tak naprawdę z niej nie wracają.

Ale 5 braci to kino wręcz przesiąknięte treścią i próbujące za wszelką cenę poruszyć możliwie jak najwięcej tematów, co wcale nie wychodzi mu na dobre. Bo w dalszej kolejności reżyser serwuje nam okrucieństwa wojny, które tak naprawdę nigdy się nie kończą, nawet dziesiątki lat później. Dzisiejszy Wietnam pełen jest znaków amerykańskiej obecności – na ulicach królują McDonaldy, a w lasach pozostawione miny, które – niezabezpieczone – sporadycznie przyprawiają o kalectwo lub śmierć niewinnych. Wreszcie Lee koncentruje się na sytuacji czarnoskórych, którzy mimo stanowienia mniejszości w Stanach, w wojsku reprezentowali znacznie większą procentowo część – wysyłani byli więc do Wietnamu walcząc – jak mówią – w nie swojej wojnie, zmuszani do czynów, w których wcale nie chcieli brać udziału. A do tego jeszcze, ponieważ film trwa ponad dwie i pół godziny, należy dodać mnóśtwo archiwalnych wstawek, wypowiedzi Martina Luthera Kinga czy Donalda Trumpa, scen z ulicznych protestów, czy nawet jeszcze wciśniętych do tego nagrań z ruchem Black Lives Matter. Dodajmy do tego ogrom popkulturowych nawiązań, żeby przywołać jedynie Czas Apokalipsy czy Rambo oraz bardzo nietypową strukturę filmu i regularnie zmieniającą się konwencję, która przechodzi od dramatu społecznego po bogate w czarny humor kino akcji, z klasycznym filmowym „złym” i sporą dawką strzelanin, i otrzymujemy kino, które dosłownie pęka w szwach od nadmiaru wątków i poruszanych treści. Szkoda, bo w rezultacie można się od niego odbić, a przecież to film, który naprawdę warto poznać.

Największą ozdobą produkcji są aktorskie kreacje Clarke Petersa, Norma Lewisa, Isiaha Whitlocka Jra czy Delroya Lindo. Szczególnie ten ostatni daje tutaj wspaniały popis umiejętności. Zgorzkniały, agreswyny i poraniony mężczyzna, skrywający dramatyczny sekret – aktor cały czas balansuje na krawędzi przerysowania, ale nigdy jej nie przekracza. Nominacja do Oscara byłaby tu całkiem zasłużona. Tę granicę wydaje się jednak przekraczać sam film, który nieoczekiwanie zmienia konwencję, przydając temu dramatowi absurdu i groteski, by w finale zamienić się już w b-klasową rozrywkę. Oczywiście jest to zabieg w pełni zamierzony, prezentujący właśnie sposób, w jaki kino popularne często próbowało przerabiać znacznie poważniejszy przecież temat. Ale czy ten zabieg był potrzebny? Na to pytanie musicie już odpowiedzieć sobie sami.

5 braci Spike’a Lee to szalenie intrygujące kino, które z perspektywy współczesnego świata ponownie próbuje zmierzyć się z tematem wojny w Wietnamie w kontekście czarnoskórych żołnierzy i mieszkańców Stanów. To nieco szalone i zaskakujące konwencją kino o pojednaniu z samym sobą oraz sile przyjaźni, stojące wybornymi rolami aktorskimi. Film cierpi jednak na przeładowanie wątkami oraz zbyt ambitną w moim odczuciu próbę zmieszczenia w tym filmie wszystkiego – od Martina Luthera Kinga po Black Lives Matter i współczesne protesty czy wypowiedzi Trumpa, w rezultacie osłabiona zostaje sama główna historia. 5 braci to film stojący w rozkroku pomiędzy angażującym dramatem społecznym, b-klasowym kinem wojennym, a bardzo zaangażowanym komentarzem politycznym. W rezultacie do produkcji wkrada się chaos. Ale poznajcie ją mimo to, bo warto, chociażby dla świetnej roli Delroya Lindo.

5 braci. Reżyseria: Spike Lee; scenariusz: Spike Lee, Danny Bilson; obsada: Delroy Lindo, Jonathan Majors, Clarke Peters, Norm Lewis, Isiah Whitlock Jr., Chadwick Boseman, Jean Reno, Melanie Thierry, Paul Walter Hauser, Jasper Paakkonen, Lam Nguyen; zdjęcia: Newton Thomas Sigel; muzyka: Terence Blanchard; gatunek: dramat, wojenny; kraj: USA; rok produkcji: 2020; data polskiej premiery: 12 czerwca 2020.

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH FILMÓW? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Damian Drabik Administrator

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.

Damian Drabik

Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.