komiksrecenzja komiks

Bloodshot Odrodzenie: Kolorado – recenzja

Bloodshot to jeden z bohaterów Uniwersum Valiant, trzeciego pod względem wielkości świata superbohaterów. W Polsce raczej mało znane, choć może z czasem ulegnie to zmianie, bowiem za sprawą wydawnictwa Kboom zawitało również na nasz rynek wydawniczy. Pierwszym komiksem byli Waleczni, w których pojawia się cała plejada superbohaterów, a wśród nich Bloodshot.

Bloodshot Odrodzenie: Kolorado autorsta Jeffa Lemire kontynuuje wątek głównego bohatera. Krótkie wprowadzanie ukazuje kim jest Bloodshot i jak potoczyły się jego losy. Dowiadujemy się, że zawarte w jego krwi nanity (mikroskopijne maszyny), czynią z niego niemal perfekcyjną machinę do zabijania. Nadludzka siła, wytrzymałość, szybkość i zdolność regeneracji, to podstawowe atuty perfekcyjnego mordercy. Wszystko ma jednak swoje granice. Bloodshot też ma dosyć takiego życia. Pewne wydarzenie sprawia, że pozbywa się swojego przekleństwa i rozpoczyna zwyczajne życie w małym miasteczku w Kolorado.

Przyjąwszy naziwsko Ray Garrison rozpoczyna pracę w lokalnym motelu jako złota rączka. W dzień wykonuje różne dziwne zadania dla właścicielki, a nocą ucieka w zapomnienie przy pomocy alkoholu i narkotyków. Niestety – bohater pozbył się swojego przekleństwa, ale nie pozbył się wspomnień które nadal trawią go od środka. Przeszłość też nie daje o sobie zapomnieć, a nanity potrzebują żywiciela. W mieście pojawia się szaleniec morderca z czerwonym kołem na koszuli, którego trudno powstrzymać.




Bloodshot Odrodzenie to wybornie napisana i narysowana historia. Ukazuje Bloodshota jako zwykłego człowieka. Lemire, który jest świetnym obserwatorem ludzkich charakterów i świetnie radzi sobie w warstwie obyczajowej, daje mu zwyczajne, ale i zarazem niełatwe życie. Ray nawiedzany jest przez wizję swojej zamordowanej miłości Kay i kreskówkowego Bloodsquirta. Ray jest niepokojący, a zwyczajne życie cały czas nawiedzane jest przez chęć bycia Bloodshotem. Nic nieznacząca osoba Raya skontrastowana jest z sylwetką niespokojnego psychicznie antybohatera typu Punishera, co jest bardzo pociągające i na swój sposób fascynujące.

Jest to również ciekawa historia pościgu, w której bohater cały czas musi być o krok przed mordercami, ale i przed glinami. Mocną stroną są również zmagania Raya z samym sobą. Widzimy jak trudna jest dla niego decyzja na powrót stania się Bloodshotem. Poniekąd to jest istotą tej historii, a cała reszta, szczególnie wizualna otoczka, jest tylko perfekcyjnym jej zwieńczeniem.

Zręczna i dopracowana grafika Mico Suayana jest realistyczna i brutalna zarazem. Wrażenie robi niemal perfekcyjne i doskonałe wykończenie. Ekscentryczny i pomysłowy styl Raula Allena w ostatniej części również robi wrażenie, ale widoczna jest zmiana w stylu i w tempie poprowadzonej historii.

Bloodshot Odrodzenie: Kolorado to komiks, który zabiera nas do najciemniejszych, najbardziej przerażających i krwawych głębin oszałamiającego superbohaterskiego uniwersum, które nie tylko zachwyca historią, ale i formą. To porywająca lektura, a zarazem intrygujące wprowadzenie do historii Bloodshota.

Bloodshot Odrodzenie. Tom 1. Kolorado
Twórcy: Jeff Lemire, Raul Allen, Mico Suayan
Cykl: Bloodshot Odrodzenie
Uniwersum: Valiant
Wydawnictwo: Kboom
Gatunek: komiks, akcja, superbohaterowie
Data wydania: 1 stycznie 2018

 

za egzemplarz do recenzji dziękujemy Wydawnictwu KBOOM

 

CHCESZ WIĘCEJ RECENZJI NAJNOWSZYCH KOMIKSÓW? POLUB TĘ STRONĘ:

 

Tomasz Drabik Administrator

Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.

Tomasz Drabik

Radomianin z pochodzenia. Technolog żywności z wykształcenia. Pasjonat dobrego kina, lecz nie gardzi ciekawą książką. Uwielbia Pasikowskiego, Manna i Lehane.